Rok 2025 był pod wieloma względami bardzo udany dla branży zegarkowej. Pisałem o tym w podsumowaniu roku. Zasygnalizowałem jednak również niepokojący trend w świecie zegarków, a mianowicie fakt, że ceny na aukcjach osiągnęły rekordowo wysokie poziomy. Rynek równoległy był, delikatnie mówiąc, przegrzany, a jednym z bardziej absurdalnych przykładów był nieistniejący Rolex „Tiffany” Oyster Perpetual. Skoro już mówimy o dużych pieniądzach, to w dużej mierze dzięki pandemii sprzedaż szwajcarskich zegarków osiągnęła w 2025 roku nowy rekord. Wartość eksportu przekroczyła 21,5 miliarda dolarów, a dane z ostatniego miesiąca przewyższają te z maja 2025 roku. Ale, podobnie jak w przypadku prawdziwej klasy średniej, niedrogie/średniej klasy luksusowe zegarki są zagrożone.
Umierający rynek niedrogich luksusowych zegarków – premiumizacja
Porozmawiajmy o liczbach, bo liczby nie kłamią. A liczby pokazują zjawisko zwane „premiumizacją”. Dzieje się tak, gdy segmenty cenowe premium stanowią niewielką część wolumenu, ale ogromną większość wartości. I to właśnie dzieje się w szwajcarskim przemyśle zegarkowym. Segment cenowy premium powyżej 2000 CHF wartości eksportowej (co w przybliżeniu przekłada się na cenę detaliczną około 4000 CHF) wykazuje największy wzrost, zarówno pod względem wolumenu, jak i wartości. Kiedy dane branżowe pokazują rekordową wartość ze sprzedaży o połowę mniej repliki zegarków w 2025 roku niż dekadę temu, najważniejszą lekcją jest to, że dla marek zegarkowych liczy się cena, a nie wolumen. Zwłaszcza, że zegarki z niższej półki cenowej – kategoria 200-500 CHF – nadal tracą na rzecz smartwatchy. W rzeczywistości segment ten utrzymał tendencję spadkową o -22,0% w maju 2022 roku w porównaniu do roku poprzedniego.
Jedyna droga prowadzi w górę… czy na pewno?
Tradycyjne szwajcarskie marki, które sprzedają zegarki w cenach detalicznych od 1000 do 4000 CHF, mają problem. Problem polega na tym, że ich oferta nie jest bynajmniej ofertą z niższej półki, ale też nie jest ofertą premium. Marki ze średniej półki cenowej, których jest tak wiele – mam na myśli takie firmy jak Tissot, Alpina, Raymond Weil, Edox, Eterna, Baume & Mercier, TAG Heuer, Oris, Longines, Certina, Rado itd. – działają w swoistym zawieszeniu. Grupa docelowa, tradycyjna klasa średnia, powoli, ale nieubłaganie zanika, dlatego konieczne są działania, zanim będzie za późno. Produkcja większej liczby tańszych zegarków najprawdopodobniej nie jest tematem dyskusji w zarządach tych firm.
Podnoszenie cen istniejących modeli lub nagłe przejście do (znacznie) wyższego segmentu cenowego również nie są najrozsądniejszymi strategiami. Pamiętacie, jak Maurice Lacroix zdecydował się skupić na zegarkach z kolekcji Masterpiece, których cena była ponad dwukrotnie wyższa niż standardowych modeli? Gonienie za najbogatszymi klientami może źle skończyć się dla marek, które nie mają ugruntowanej pozycji w tym segmencie. Jeśli marka nie rozumie potrzeb swojej grupy docelowej, może ponieść sromotną porażkę. Ale istnieją inne opcje, aby sprostać wyzwaniom dzisiejszego rynku zegarków.
Wkraczają trzy P
Zamiast tego, marka ze średniej półki cenowej mogłaby skupić się na trzech P – Prestiżu, Pasji i Cenie. Kiedy jesteś szwajcarską marką, która nie musi konkurować z użytkowym i wielofunkcyjnym Apple Watchem, musisz uzasadnić czterocyfrową cenę odpowiednią dawką prestiżu i pasji.
Aby więc uzasadnić czterocyfrową cenę, pozostałe dwa P również muszą być na odpowiednim poziomie. Szwajcarskie marki działające w segmencie średniej półki cenowej wciąż wydają się uważać, że aspekt prestiżu jest zapewniony tylko dlatego, że są szwajcarskimi markami. Tak, „szwajcarskość” to coś, ale wydaje się, że to słowo jest wynikiem kilku spotkań marketingowych. „Swiss Made” wydaje się bardziej solidne i realne, ale czy rzeczywiście kojarzy się z prestiżem? W każdym razie, mam wrażenie, że samo bycie szwajcarską marką nie ma już takiego uroku i prestiżu, jak dwadzieścia lat temu. Prestiż w dzisiejszych czasach to bardziej kwestia statusu niż historii, tradycji i rzemiosła. Kiedy kupujesz zegarek za około 3000 CHF, nie potrzebujesz go, chcesz go. A wiele osób chce go wyłącznie po to, żeby się nim pochwalić. 
Wrażenie z Instagrama
Czy ostatnio zaglądaliście na Instagrama? Najbardziej wpływowy ze wszystkich kanałów mediów społecznościowych, jeśli chodzi o zegarki, pokazuje mnóstwo – a właściwie przesyt – zegarków Rolex. Patek Philippe i Richard Mille również są bardzo obecne i bardzo popularne. A Certina? Nie za bardzo (przepraszam, Certina, nie mam na myśli żadnego braku szacunku). Prestiż/status zaledwie kilku marek tanie repliki zegarków przyćmiewa zdecydowaną większość innych producentów. Niemniej jednak, prestiż można znaleźć również wśród bardziej wyspecjalizowanej, bardziej ukierunkowanej publiczności. Kiedy na przykład Certina z pietyzmem reinterpretuje słynny model z przeszłości, zyska uznanie małej, ale wpływowej grupy w mediach społecznościowych. Ten rodzaj „precyzyjnego prestiżu” prowadzi do P, które reprezentuje pasję.
Poszukiwanie pasji
To, czego mają w nadmiarze odnoszące sukcesy mikrobrandy, często brakuje głównym markom zegarków. Zgadliście: mam na myśli pasję. Większość mikrobrandów powstaje z czystej i nieskażonej miłości do zegarków – płomień zegarmistrzostwa płonie jasno w pracowniach takich marek jak Serica, Isotope, Timor, Vertex, HTD, Studio Underd0g i wielu innych. Tym, czego brakuje mikrobrandom, jest jednak długa historia, dlatego też spotykają się one z pewną dozą sceptycyzmu – gdybyśmy tylko mogli zajrzeć w przyszłość tych marek. Połączenie pasji charakteryzującej mikrobrandy z solidnymi fundamentami tradycyjnych marek wydaje się idealnym rozwiązaniem.















